Cała prawda o babskich wieczorach.


            Ten tekst z założenia miał być o czym innym. To miała być foto relacja z wycieczki na wieś i podzielenie się moimi spostrzeżeniami na temat tamtejszego społeczeństwa i relacji socjalnych (a uwierzcie mi, jest o czym pisać, oj jest). Niestety, warunki pogodowe (i to, że nasza pani fotograf ma dziś spotkanie organizacyjne na uczelni) nie pozwoliły na to. Zostałyśmy zmuszone do zmiany planów, ale jak wiadomo, nie ma tego złego. Zamiast wyjeżdżać i obserwować pijanych ludzi wsi (no i ta kiedyś o tym napiszę, nie ma to tamto) urządziłyśmy sobie babski wieczór. I stwierdziłam, że właśnie o tym napiszę, bo z tego co się nasłuchałam od różnych panów, mogę wnioskować, że macie bardzo niepoprawne wyobrażenie na temat takich spotkań. 
            Dostaniecie też ode mnie plan, jak w ogólnym zarysie generalnie taki wieczór przebiega. A dla pań garść porad będzie. Bo w końcu, jak już się bawić, to wyciągając z tej zabawy najwięcej jak się da.
            Na początek garść faktów i mitów. Za zdjęcia dziękujemy Agnieszce. Wchodzić na fan page'a, bo warto.





Na babskich wieczorach stół jest zastawiony przekąskami.

MIT. Jeśli wyobrażacie sobie stół w koreczkach z ciemnego pieczywa, sałatkach i warzywnych mini szaszłykach, to muszę was rozczarować. Słonecznik jest jedyną dopuszczalną forma przekąski (no, chyba, że masz cudowną przemianę materii - za co Cię nie lubię – i możesz sobie pozwolić na chipsy). Najlepszy jest słonecznik z przyprawami, taki w opakowaniu ze słonikiem. Nie wiem, czemu ostatnio prawie nigdzie nie można go dostać. Jeśli gdzieś zauważycie – wykupujcie od razu ile się da, bo nie ma mu równych. W żadnym innym tak często nie trafiają się bonusy od życia – obłupane już ziarenka. Wiem, wiem, równie dobrze można kupić słonecznik łuskany, ale jaka wtedy frajda z takiego znaleziska? Żadna.




Kobiety gadają o tym, co robią ze swoimi partnerami.

FAKT. Przerazilibyście się, gdybyście wiedzieli, jakie rzeczy mówią o was wasze dziewczyny. Rozmawiałam kiedyś na ten temat z kolegą i powiedział mi, że u facetów taka rozmowa wygląda mniej więcej tak:
- Zaliczyłeś?
- Tak.
- I jak było?
- Fajnie.
Tutaj tak nie ma. Nie zdziwcie się, ale bardzo prawdopodobne, że koleżanki waszej kobiety wiedzą doskonale jaki jest wasz penis, w jakich miejscach i pozycjach najczęściej uprawiacie seks, jakie są wasze fetysze, co by zmieniły, co poprawiły. Wiadomo, że im więcej alkoholu, tym dalej posuwają się w podawaniu szczegółów (btw, wiecie, że Word mi właśnie zaznaczył „posuwają” zieloną falowaną kreską, ponieważ uważa ten wyraz za wulgarny?). Dam wam przykład jednej wypowiedzi, żeby lepiej to zilustrować:
- No, generalnie jest fajnie,  bo potrafi być stanowczy i mogę nawet przez parę dni mieć siniaki od tego jak mnie ściska za ręce. Tylko, że jest długi i cienki, a ja już bym wolała, żeby był gruby niż długi. Chociaż w sumie nadrabia tym, jak czasami złapie mnie za włosy i sam sobie pokieruje moją głowa w taki sposób, jak mu się podoba. Jest tylko problem, że ciągle chce to robić w miejscach publicznych, ale tam gdzie są ludzie – raz nawet jak siedzieliśmy pod kocem w pokoju z jego znajomymi to wsadził moją rękę w swoje majtki.
To taki mniej drastyczny przykład. Uwierzcie mi, szczegóły potrafią w pewnym momencie stać się bardzo hardkorowe.


Dziewczyny nie chcą się upić, tylko posiedzieć.

MIT. To znaczy, wiadomo, że chodzi tu głównie o spotkanie i możliwość rozmowy i plotek, ale mimo wszystko alkohol jest wielce wskazany. Dwa – trzy wina plus szampan to wystarczająco dla dwuosobowego spotkania. Ostatnio nawet (pozdrowienia dla Agnieszki), była sytuacja, kiedy po wypiciu dwóch win skończyły nam się zapasy, podjęłam się misji poszukiwania sklepu (było ciężko, bo z niewiadomych przyczyn Społem koło mojego domu nie jest już całodobowe, więc musiałam zdać się na intuicję i szukać stacji benzynowej).
Procenty na takich spotkaniach są ważne i kropka.
Chociaż fakt, nie wyobrażam sobie, żebyśmy siedziały przy wódce, ale inne wysokoprocentowe alkohole typu gin czy rum są bardzo mile widziane. Chodzi w końcu też o to, żeby mieć możliwość upicia się bez skrępowania (bo wiadomo, że kompletnie pijana dziewczyna w klubie to nie jest miły widok).
Osobiście uwielbiam białe wytrawne wino. Jak reszta domowników. Już nawet ochroniarz z pobliskiej biedronki śmieje się,  widząc, że dzień w dzień przychodzę po kilka butelek wina (no bo jak to kolacja bez wina) i czasami jakiś koniak, kierując się od razu prosto na dział monopolowy.



Akcje rodem z filmów porno.

MIT. Dziewczyny nie pokazują sobie nawzajem piersi, nie macają się po nich, nie rozbierają, nie urządzają walk na poduszki w seksownych nocnych koszulach. Szczerze mówiąc na takich spotkaniach najfajniejsze jest właśnie to, że wcale nie trzeba przejmować się tym jak wyglądasz, możesz siedzieć w starym powyciąganym dresie, potarganych włosach i poplamionej koszulce, kompletnie pijana, nie martwiąc się o to, że spali to Twoje szanse u jakiegoś słodkiego chłopca.


Dziewczyny malują sobie nawzajem paznokcie, czeszą włosy i robią wspólne SPA.

MIT. Po raz kolejny zaznaczam – dziewczyny piją i gadają o seksie. Nie ma tu nic ponadto.
Chyba, że to tylko ja mam tak zdemoralizowanych znajomych, w takim razie wyprowadźcie mnie z błędu.



A teraz ogólny zarys tematów rozmów i tego jak się przeważnie rozwijają w miarę wypitego alkoholu:
- omówienie bieżących spraw. Pierwszeństwo ma zawsze: „wyobraź sobie, co mnie spotkało po drodze do Ciebie”, potem reszta.
- wymiana informacji o wspólnych znajomych (plotkowanie brzydko brzmi)
- przedyskutowanie ważnych spraw (związki byłe i obecne najczęściej)
- miłość i związki w pojęciu ogólnym.
- seks w pojęciu ogólnym.
- to co mówiłam, czyli wasz seks i Twój penis.
- rzadko dochodzi do takiego momentu, ale tu się chyba sytuacja nie różni od męskich wieczorów. Jest taki pewien moment upojenia, kiedy seks i plotki odchodzą na dalszy plan. Wtedy zaczynają się rozmowy o filozofii i polityce.



Oczywiście, wiadomo, że każdy inaczej może spędzić ten czas. Jeśli macie własne sposoby na "babski wieczór", to z miłą chęcią ich wysłucham ;)

a tak się zakończył wczoraj nasz babski wieczór.

9 komentarzy:

  1. Jaaaa, ale mi brakuje takich wieczorów. Opisałaś wszystko dokładnie tak jak zawsze było ;) uwielbiam momenty kiedy wszystkie dziewczyny są juz wstawione i zaczynają się rozmowy o życiu, śmierci i ciałach astralnych (zwłaszcza kiedy każda mówi o czymś innym <3)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to, że każdy gada swoje i to na zupełnie inny temat to już swoją drogą :D to jest ten moment kiedy absolutnie nie przeszkadza Ci, że nikt Cię nie słucha

      Usuń
  2. Prawdą jest to, że faceci gadają mniej o seksie niż kobiety. FAKT. Reszta jest dość podobna. Lecz u nas zazwyczaj głównym tematem jest granie, komputer (internet) sport.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak. Glupi stereotyp, że to faceci ciagle o seksie myślą.
      Albo, że kobiecie łatwiej o jednorazowy seks na imprezie.

      Usuń
  3. W sumie, większość tutaj pokrywa się z moimi babskimi wieczorami, chociaż jest jedna różnica: ostatnio jako etap końcowy wkradło nam się skubanie brwi + henna. Tak więc małe domowe SPA czy coś też może się zdarzyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Małe domowe Spa, malowanie się- czasem się zdarza. Do tematów u mnie dochodzi jeszcze sport i narzekanie na wysokie obcasy.
    Ale zawsze mam na stole coś więcej niż słonecznik. Nie wyobrażam sobie zaproszenia kogoś na wino, bez żadnego jedzenia!
    (Nie, nie mam super przemiany materii, ale alkohol i tak już sprawia że tyję, więc kolacja niczego nie zmieni)

    OdpowiedzUsuń
  5. haha tak to bywa, że jak się do czegoś zabieramy to wszystko jest przeciwko nam :D z odchudzaniem jest jeszcze gorzej :D a w linkach jesteś, bo czytam Ciebie od początku ;) i miło mi, że trafiłaś do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. wciąga to wszystko dość szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja zauważyłam że u mnie na "babskich wieczorach" faceci to jeden z owszem, obecnych tematów rozmow, ale będących raczej w mniejszości. Gadamy o podróżach, planach, książkach, internecie, jedzeniu, dzieciach, o znajomych. Dużo gramy w planszówki... no i pijemy rzecz jasna :) Domowe SPA się zdarza, tak samo jak gotowanie. Żarcia zazwyczaj jest full ;) Nie wiem, co polecić -każdy lubi co innego. Może gry? :) mogą być na picie alkoholu, hehe.

    OdpowiedzUsuń

Żeby Twój komentarz przeszedł przez moderację, musisz przestrzegać dwóch zasad:
- jeśli się ze mną nie zgadzasz, albo chcesz cokolwiek skrytykować, to po pierwsze, nie możesz być anonimowy, a po drugie - musisz mieć argumenty (i to sensowne)
- komentarzy z jakąkolwiek autoreklamą nie zatwierdzam. Jak Twój blog jest do tyłka i nikt go nie czyta, to nie mój problem. Tu się nie wybijesz.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.