Jak wytrzymać pod jednym dachem, czyli krótko o mieszkaniu razem.

Oszczędzę opowiadania i tłumaczenia się – najważniejsze, że po pół roku w końcu usiadłam, odpaliłam tego całego worda i zaczęłam cokolwiek pisać.
                W skrócie sytuacja wygląda tak:  po długich i burzliwych przygodach, które pominę bo szkoda na to czasu (tak naprawdę zachowam je, bo stanowią całkiem dobry materiał do książki), wynajęliśmy z Grześkiem mieszkanie (no dobra, pokój). To nie pierwszy raz, kiedy mieszkam z chłopakiem czy ze współlokatorami, ale że sytuacja jest całkiem aktualna, postanowiłam podzielić się wrażeniami.
                Po pierwsze (muszę zaznaczyć, bo to istotne dla dalszej historii), że bardzo szybko i nagle zamieszkaliśmy razem. Sytuacja troszkę spowodowana przez okoliczności z zewnątrz, ale głównie, mam nadzieję, przez naszą wewnętrzną potrzebę.  Mamy więc ten swój malutki pokoik z łóżkiem, które popsuliśmy już dnia pierwszego, gramofonem, o którym nie wiemy czy działa, cały zawalony komputerami, papierami i moimi ciuchami walającymi się w każdym możliwym miejscu (fotel już całkiem nieźle sprawdza się jako moja dodatkowa szafa).
                Jest jedna podstawowa zasada przy mieszkaniu razem. Jeśli planujecie coś takiego, powinniście szybko się jej nauczyć: trzeba umieć się dogadać i iść na kompromisy, czyli „stwarzamy pozory równouprawnienia  i demokracji, ale ma być tak jak ja mówię, bo inaczej udam obrażoną i pogniewaną dopóki nie zmienisz zdania i nie zrobisz po mojemu”.
                Nie możecie też zapominać o pozostałych złotych regułach, dzięki którym można bez problemu uniknąć jakichkolwiek kłótni. Czyli, po kolei:
- nie wyrzucam śmieci, bo jestem kobietą, a one są ciężkie.
- nawet jeśli przejawię wolę zrobienia czegoś takiego, to jedyną poprawną odpowiedzią jest: „nie kochanie, zostaw to, ja pójdę. Kupię ci piwko przy okazji.”
- gotuję, bo lubię, ale za to zmywanie już nie może być na mojej głowie. Ma być w końcu sprawiedliwie. Jeśli już podczas gotowania umyję talerz czy widelec, to przez reszte wieczoru mam być za to chwalona i rozpieszczana, żebym wiedziała, że jestem doceniona. Moje jedzenie też ma być wychwalane przynajmniej trzy razy podczas jednego posiłku, bez względu na to, jak smakuje ( a oczywistym jest, że smakuje najlepiej na świecie).
- sprząta ten komu przeszkadza bałagan (jeśli ja zdecyduję się to zrobić, to mimo wszystko mam być chwalona i rozpieszczana).
- mimo tego, że gotuję (najlepiej), to też chcę co jakiś czas dostawać śniadanie do łóżka i kawkę do komputera („bo herbatka zawsze jakoś lepiej mi smakuje, jak Ty ją zrobisz...”)
- jeśli mi się nudzi i mam głupawkę, to mogę przeszkadzać i dokuczać ile chcę. Jeśli jestem czymś zajęta, ma być spokój.
- jeśli pójdę po piwo albo cokolwiek innego do sklepu, mam być chwalona i doceniana przez resztę wieczoru.
- miłe niespodzianki ze sklepu pod postacią paczki ciasteczek albo dodatkowego alkoholu są jak najbardziej wskazane.
- ostatecznie mogą być twarde narkotyki. Co kto lubi.
- uprawiajcie seks albo róbcie zboczone rzeczy minimum raz dziennie. I nigdy nie kładźcie się spać obrażeni.

                Ważne są też wspólne potrzeby i zainteresowania. Dziś wieczorem oboje na przykład siedzimy i lamentujemy. Grzesiek, że nie umie rysować bez piwa. Ja, że bez piwa nie umiem pisać. Wczoraj wymieniliśmy wygrany kapsel ze szczecińskiego Bosmana na ostatnie piwo. Po półgodzinnej dyskusji nad tym, kto ma iść do sklepu (jest 10 sekund od domu, a my mieszkamy na parterze), zdecydowałam, że w końcu ruszę się sama, bo  w życiu nie uda mi się go wygonić. Wróciłam uradowana z dwoma butelkami i przy otwieraniu ich powiedziałam: „Jeśli któryś jest wygrany, to teraz Ty idziesz.”. Oczywiśćie, ponieważ tak funkcjonuje wszechświat, moje piwo okazało się wygrane i musiał ubrać się i iść, zgodnie z umową. Zadowolona z siebie siedziałam przed komputerem, grałam w simsy i czekałam na moje wygrane piwko, kiedy usłyszałam wołanie zza okna. „Tylko się nie śmiej...”. Nie wolno mówić czegoś takiego, serio. Zanim wyjaśnił mi, co się stało, już płakałam ze śmiechu: „Zapomniałeś kapsla? Ahahaha no nie moge jaki głupek”. Prawda okazała się jednak troszkę zabawniejsza.
                Wziął kapsel ze sobą. Jak najbardziej. Bawił się nim całą drogę. I stojąc w kolejce w sklepie, kiedy za nim było jeszcze kilka osób. Z dumą położył przed sprzedawczynią piwo i kapsel. W końcu nie codzień się jest zwycięzcą. Jednak pani pracująca w sklepie szybko popsuła mu humor. „Oczywiście, wymieniamy kapsle, jednak polecam panu grać dalej”.
                Uhm, wziął nie ten co trzeba. Nie chciał pić tego piwa potem. Domyślam się, że smakowało mu upokorzeniem i porażką.

                Poza oczywistymi plusami mieszkania razem, takimi jak możliwość seksu w każdym momencie,  wspólne wieczory, kąpiele, romantyczne kolacje (zrobiłam raz taką. I to z winem) i to, że kiedy poczytam sobie straszne historie przed snem nie muszę spać w nocy sama, jest też kilka minusów.
Chociażby to, że kiedy próbowałam wczoraj wieczorem czytać te straszne historie, zaczął mnie zaczepiać co minute pytając, czy zepsuł już mi nastrój grozy. I chuj bombki strzelił, równie dobrze mogłam komedie oglądać.

                W każdym razie, zamieszkanie razem jest niezłą próbą dla związku i jeśli się nie pozabijacie w pierwszym tygodniu, to już nic Was nie ruszy. Nie ma też co tego odkładać i przez kilka  lat zwlekać tłumacząc się, że jest jeszcze za wcześnie. Cholera no, jeśli ma coś nie pyknąć, to chyba lepiej przekonać się o tym wcześniej, niż po pięciu latach związku.

                Zresztą, jak to jakiś czas temu usłyszałam – miłość, to spędzenie całego życia z osobą, którą masz ochotę zamordować, ale nie robisz tego, bo wiesz, że będziesz za nią tęsknić.  


6 komentarzy:

  1. Ło matko, jakaś żadna z Twoich "złotych zasad" mi się nie podoba :P widze w nich tylko "JA JA JA JA JA JA JA!!!!"

    a skoro jednak wspólne zamieszkanie wymaga kompromisu, to te zasady nie do końca są z nią zgodne ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasady z przymróżeniem oka są (chociaż grzesiek skomentował: "sooo true....". no, w końcu JA PAULINA :D).

      też lubie ten filmik :P

      Usuń
  2. Masz najpiękniejszy uśmiech świata!: D

    OdpowiedzUsuń
  3. pierdolenie o szopenie

    OdpowiedzUsuń

Żeby Twój komentarz przeszedł przez moderację, musisz przestrzegać dwóch zasad:
- jeśli się ze mną nie zgadzasz, albo chcesz cokolwiek skrytykować, to po pierwsze, nie możesz być anonimowy, a po drugie - musisz mieć argumenty (i to sensowne)
- komentarzy z jakąkolwiek autoreklamą nie zatwierdzam. Jak Twój blog jest do tyłka i nikt go nie czyta, to nie mój problem. Tu się nie wybijesz.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.