Dlaczego nikt nie lubi studentów?

Poza nimi samymi oczywiście. Dlaczego tak drażnią całą resztę społeczeństwa?




Stereotypy

Student pije. Student w zasadzie nie trzeźwieje. Student nigdy nie ma co jeść. Student przez sesją dziwi się. A o tym, co się dzieje w akademikach aż strach mówić głośno. Na przykład taka misja na Marsa. Każdy będzie przysięgał, że to się działo na jego uczelni.
Coś w tych stereotypach jest. Akademiki, to noclegownia dla wyrwanych spod skrzydeł rodziców dziewiętnastolatków. Nagle nikt nie stoi im nad głową, nie każe sprzątać, uczyć się czy być w domu przed północą. Nikt nie zabrania zaraz po obudzeniu otworzyć butelki z browarem. Żywią się tylko zupkami chińskimi i parówkami, bo nagle okazuje się, że nic innego nie potrafią przygotować. 
Gorzej, kiedy zamiast akademika, postanawiają w parę osób wynająć mieszkanie. Biada wszystkim sąsiadom. 


Żarty o studentach

Które śmieszą tylko studentów. I tylko przez nich są opowiadane. No, może jeszcze przez licealistów, którzy nie mogą się doczekać studiowania. Zwłaszcza przed sesją cały Internet jest zawalony studenckimi żartami i memami. Wszystkie nawiązują do tego, co wyżej: bieda, głód i alkoholizm. I tony materiału, które trzeba ogarnąć na noc przed egzaminem.
Kanapka po studencku, jajecznica po studencku - nie wiedzieć czemu, studenci lubią chwalić się tym, że nie potrafią gotować i mają zerowe umiejętności kulinarne. Ale jednocześnie...


„Jestem lepszy!“

Bo zdałem maturę i poszedłem postudiować sobie filozofię, turystykę, czy ten nowy, bardzo przyszłościowy kierunek, który gdzieśtam otworzyli - połączenie europeistyki i kulturoznawstwa. Ludzie, którzy zamiast tego idą po liceum na kursy i do pracy, to idioci. Bo jak to można tak, bez wyższego wykształcenia? Bez licencjatu? Bez magisterki? Cytując klasyka: „jeśli nie poszedłeś kurwa na budowę bomby atomowej, to spierdalaj, bo takie studia, to nie są studia.“


Przedłużenie dzieciństwa

Jest jeszcze grupa, która postanawia studiować w swoim mieście. Mieszkają dalej wygodnie u rodziców, czasami ambitnie dorabiają gdzieś na boku (ale rzadko, bo po co, skoro rodzice płacą rachunki, robią papu i dają kieszonkowe na imprezy). Zapychają tramwaje i walczą o miejsca bardziej niż moherowe babcie. 
Czują się dorośli, bo w końcu już studiują. Tak naprawdę po prostu nie muszą nic robić, mając większe luzy niż w liceum. 


Studenci ASP

Osobna grupa, której nie dotyczy nic z tego, co napisałam wyżej. Banda dziwaków (im jesteś dziwniejszy, tym bardziej wtapiasz się w tłum) śmigająca po mieście z ogromnymi teczkami, nawet kiedy ich nie potrzebują, żeby nikt nie miał wątpliwości, że są przyszłymi artystami. Jakby ktokolwiek mógł wątpić po pierwszym spojrzeniu.
Zdecydowanie wszyscy tam nadużywają psychodelików. 




Powodzenia w egzaminach! (bo chyba jakoś teraz przed wami)

19 komentarzy:

  1. Hmmm... Nie wiem do końca jak ująć to w słowa bo masz sporo racji, ale również w wielu sprawach masz trochę dziwne podejście. Szczególnie w tym, że studenci czują się lepsi bo studiują.. Dziwne mniemanie, co to za różnica czy studiujesz czy robisz studium czy idziesz na kurs?
    Jeżeli robisz to bo lubisz, albo chcesz, albo sprawia Ci to przyjemność lub po prostu masz na to ochotę to... czemu nie? W końcu to wybór każdego z nas co chce robić i czy wydłużyć sobie dzieciństwo (czemu nie? nie spieszy się do pracy od rana do wieczora, zakładania rodziny, odpowiedzialności) czy po prostu przebalować parę lat (CZEMU NIE?! Szczególnie jeżeli można to robić często sporo taniej...) to decyzja danej jednostki.
    A czy kulturoznawstwo czy europeistyka czy ASP to co to za różnica jeżeli po studiach dopiero zdasz sobie sprawę co chcesz robić? Nawet kończąc budowanie statków/bomb/toalet można odkryć siebie dopiero po czasie, więc w sumie nie wiem do końca co a na celu ten tekst.
    Wyśmianie? Krytykę? Może właśnie pochwałę lub zazdrość? Albo po prostu zwykłe zwrócenie uwagi na fakt mocnego stereotypowania studiowania..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A potem mamy 200 zdziwionych magistrów filozofii, bo jedyna praca, w której ich chcą, to mcdonalds. I w końcu dochodzą do smutnego wniosku, że gdyby zaczęli sprzedawać te frytki pięć lat wcześniej, to przynajmniej teraz mówiliby do nch "panie kierowniku" ;)

      Usuń
    2. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek tu się dziwił. Większość osób (nie wyjątki!), która wybiera kierunek typu filozofii czy kulturoznawstwa robi to mając na uwadze swoje zainteresowania, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chuja im to w pracy pomoże (jeśli już to więcej zdziwionych znajdziesz wśród magistrów zarządzania ; ). Co najprawdopodobniej jest nie mniej irytujące - często są to osoby które np. ze względu na zarobki swoich rodziców, nie muszą się wcale takimi "praktycznymi" względami przejmować. Wpis, jak na mój gust może nie tyle krzywdzący, co średnio trafiony. Zdecydowanie lepiej pasowałby tytuł "moje uprzedzenia".

      Usuń
    3. Dziwią, i to bardzo, że mimo, że z magistrem to pracy lepszej niż za 6zł/h nie znajdą ;)

      W pewnym momencie życia każdy robi się uprzedzony do studentów. Tak jak licealiści i studenci do gimbusów

      Usuń
  2. Poza tym wszystkie lata studiów są liczone do lat pracy więc masz ok 5 lat mniej do emerytury! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba słabo się orientujesz, albo zaczynam kolejny kierunek i ciągnę tak ile się da.....

      Usuń
  3. hm. Ci co studiują w swoim mieście to też np. Ci którzy, którym rodzice nie mogli dać żadnych pieniędzy na start i wśród nich są też Ci, którzy zaharowują się żeby zdążyć z pracą, studiami, pomaganiem w domu rodzicom (bo darmozjadów nie tolerujemy) i chłopakiem, żeby wszyscy byli zadowoleni i była możliwość dalszego kształcenia się, bo chcę. Każdy ma własny wybór odnośnie swojej przyszłości, jedni idą od razu do pracy, inni próbują się dokształcać, ale to jak nam wyjdzie później to zależy tylko od chęci i motywacji. Ci, którzy nie chcieli studiować też stają się darmozjadami i czarnymi owcami społeczeństwa, nie wszyscy poszli do pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie krytykuję samej idei studiowania, tylko stereotypowego studenta ;) Sama się zastanawiam, czy po narodzinach synka nie iść sobie zaocznie na dziennikarstwo tak o, dla samej przyjemności pouczenia się czegoś

      Usuń
  4. Gówno prawda.. Jest bardzo dużo studentów mieszkających w akademikach, na stancjach i nadal w domach, który ani trochę nie łapią się do powyższego opisu.. Potrafimy gotować, jemy, nie głodujemy, trzeźwiejemy, a są też i abstynenci i nie jest ich mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest też bardzo dużo moherów nie szalejących na punkcie kościoła i rozgarniętych gimbusów. Ale nie o takich przypadkach mówię ;)

      Usuń
  5. tak naprawdę mało który student, którego znam, odpowiada stereotypom, które przedstawiłaś. zdarzają się wyjątki, ale rzadkie i nie aż tak drastyczne.
    mnie jako studentkę irytują memy i żarciki przed sesją/w jej trakcie/ po sesji i rzadko kiedy śmieszą. co do części "Jestem lepszy!" to nie wiem, piszesz na podstawie obserwacji swoich znajomych czy sama wysnułaś takie wnioski? nie znam żadnego studenta, który myśli w ten sposób i sama nigdy nie twierdziłam, że ludzie po studiach są lepsi i mają lepszą szansę na znalezienie pracy, bo to tak naprawdę gówno prawda, okazuje się, że często lepiej pójść do technikum. :) odnośnie przedłużenia dzieciństwa - często zdarza się tak, że młody człowiek po ukończeniu szkoły średniej nie wie, co chce zrobić ze swoim życiem, więc czemu nie podjąć studiów? może w trakcie dalszej edukacji odnajdzie powołanie w życiu? no i chyba lepiej, żeby to studenciaki zajmowały miejsce w środkach komunikacji miejskiej, a nie śmierdzące żule, prawda?
    natomiast jeżeli chodzi o studentów ASP; również nie znam takich przypadków, a znam kilka osób z kierunków artystycznych i żaden nie spełnia kryteriów przez Ciebie wymienionych.

    reasumując- chyba pierwszy raz nie zgadzam się z Twoim wpisem i uważam, że jest dość krzywdzący. D; no chyba, że pisałaś to ironicznie, wtedy jestem w stanie przymknąć na to oko. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. owszem, napisałam to w pierwszej części komentarza c:

      Usuń
    2. No właśnie... a zobacz co napisałam w pierwszym zdaniu posta. Jeszcze nikt poza studentami nie stanął w obronie studentów.

      Usuń
    3. Ja (już dawno) nie studiuję, a zgadzam się z komentarzem Aleksandry. Więc pierwsze zdanie posta straciło na aktualności ;-) Postrzegam Twoją notkę jako ironizowanie i celowe przejaskrawianie, ale nawet mimo tego uważam, że (w przeciwieństwie do innych na tym blogu) jest jakaś taka dziwnie mało trafiona ;)

      Usuń
    4. Blog jest satyryczno-opiniotwórczy, a to chyba mówi sporo za siebie ;)

      Usuń
  6. A ja już nie znam studentów innych prócz mojej rodzicielki. To ten mega sfrustrowany typ studenta, złego na leserów za ślizganie się :D.
    Jeszcze nie moherzy, ale już nie umie gotować :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga autorko, z tekstu bije zazdrość na kilometr. Krytykujesz studia i studentów ,ale można zauważyć że w gruncie rzeczy im zazdrościsz . Może najpierw wypadałoby się czegoś dowiedzieć o samych studiach . Nie mówię tu o studiowaniu na uczelni Pana Kleksa w Pcimiu Dolnym , ale o UW , SGH czy UJ . Spróbuj dostać się na takiej uczelni na dzienne studia na kierunki typu prawo , czy chociażby ekonomia . Potem przejdź przez jedną lub dwie sesję . Wtedy uświadomisz sobie co to znaczą prawdziwe studia i dlaczego po nich ma się dobrze płatną pracę w firmach takich jak Ernst & Young czy Deloitte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że jednak dalej studentów nie uczą czytania ze zrozumieniem.
      Przede wszystkim, żeby biła ze mnie zazdrość, musiałabym czegoś zazdrościć. Czego? Sama byłam studentką, nigdzie nie napisałam, że nie. Gimnazjalistką tak samo. A nie krytykuję tutaj samej idei studiowania, tylko studentów jako niesamowicie irytującą grupę społeczną.
      Żeby było prościej, bo widzę, że problem ze zrozumieniem tekstu miałeś/aś (nie wiem jak się zwrócić, bo komentarz anonimowy) spory - nikt nie krytykuje chodzenia do gimnazjum, każdy wie, że to dobre, ale gimbusów nikt nie lubi (i nikt nie patrzy na to, czy są też mili, grzeczni i ułożeni gimnazjaliści - gimbus jest obraźliwe i już ma utarte znaczenie. Podobnie, w pewnym momencie życia słowo "student" ;) ).

      Mam nadzieję, że teraz udało się zrozumieć :)

      Usuń

Żeby Twój komentarz przeszedł przez moderację, musisz przestrzegać dwóch zasad:
- jeśli się ze mną nie zgadzasz, albo chcesz cokolwiek skrytykować, to po pierwsze, nie możesz być anonimowy, a po drugie - musisz mieć argumenty (i to sensowne)
- komentarzy z jakąkolwiek autoreklamą nie zatwierdzam. Jak Twój blog jest do tyłka i nikt go nie czyta, to nie mój problem. Tu się nie wybijesz.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.