Opowieści z tysiąca i jednej nocy, część I


Na początek, bardzo chciałam przeprosić za zastój na blogu. Będę szczera i chociaż przez ostatnie dwa tygodnie było to spowodowane moją nową, bardzo ciężką pracą (no wybaczcie, musiałam się pochwalić, że ktoś mnie zatrudnił), to wcześniej była to całkowicie wina mojego ogromnego lenistwa i postępującego alkoholizmu.
W każdym razie, kiedy tak sobie stoję za barem i wysłuchuję historii i teorii opowiadanych przez pijanych ludzi, nie mogę się powstrzymać przed zagłębieniem się w te wszystkie mity, które pośród was krążą i, co gorsza, wielu z was jest święcie przekonana o ich prawdziwości.
Zaczynajmy.

  1. „Rozmiar nie ma znaczenia”.
Postawcie to na półce tuż obok „pieniądze szczęścia nie dają” i „wygląd się nie liczy”. Kłamstwo powtarzane tylko po to, żeby zrobiło się lepiej posiadaczom małych penisów. Wiem, że wiele osób naprawdę chce w nie wierzyć, jednak w głębi duszy każdy z nas wie, że to mit. Skąd w innym wypadku tyle reklam środków i sposobów powiększających to i owo?
Niestety kochani, rozczaruję was – rozmiar ma znaczenie, każda kobieta, która miała jakiekolwiek doświadczenia seksualne ocenia i porównuje kolejne widziane i dotykane męskie przyrodzenia (swoją drogą to tłumaczy skłonności poniektórych panów do dziewic).
Oczywiście duży penis nie jest gwarancją udanego seksu, nic w tym stylu. Często dumni posiadacze zapominają, zapatrzeni w swojego członka, że technika też jest ważna i myślą, że sam rozmiar wystarczy nam do orgazmu. To nie tak. Sam ruch posuwisty ciała sztywnego zdecydowanie nie wystarcza, żeby zadowolić partnerkę.
Jednak nie ma co ukrywać, że jeśli jesteś facetem i Twoja duma mieści się w przedziale poniżej 15-16cm, no to cóż – wybaczcie mi szczerość, ale ktoś chyba w końcu musi to powiedzieć – lepiej dopracuj palce i język, bo cudów to Ty tutaj nie zdziałasz.


  1. „Wygląd się nie liczy”.
No skoro już wspomniałam o tym wcześniej, to może to rozwińmy. Serio, jeśli nie jesteś jakimś dziwnym fetyszystą, którego najbardziej podnieca widok śledziony czy wątroby partnera, stuprocentowo kłamiesz mówiąc, że liczy się jedynie wnętrze (jednak, jeśli jesteś taką osobą, to bardzo proszę o kontakt mailowy w celu udzielenia wywiadu). Kolejna bzdura powtarzana po to, żeby brzydkim ludziom nie było smutno.
Liczy się. Dokładnie na równi z tym, co masz w głowie. Wybierając partnera dla siebie patrzymy na obie kwestie i obie muszą nam odpowiadać. Jeśli pasuje tylko wygląd, kończy się na przelotnym seksie, czasem romansie. Jeśli tylko intelekt, zostaje przyjaźń.
Nie chodzi mi tutaj o to, żeby być miss czy misterem świata, jednak osoba, z którą wchodzimy w związek musi pociągać nas fizycznie i nie ma tutaj wyjątków od reguły.
Dodatkowo, wygląd zewnętrzny ma przewagę, ponieważ często to on decyduje o tym, czy chcemy kogoś poznać.

  1. Te wszystkie piękne i romantyczne sceny… 
Wspomniałam o tym w pierwszej notce. Zresztą, z tych rozważań właśnie wziął się pomysł na blog.
Posłuchajcie, pocałunki w deszczu wcale nie są fajne. Mokniesz, jest Ci ogólnie niemiło, deszcz kapie na twarz, robi się coraz zimniej, a Ty myślisz tylko o tym, czemu stoicie i całujecie się w środku ulewy zamiast pójść do domu czy miłej kawiarni obok.
Seks na plaży też nie należy do najlepszych rzeczy na świecie, chyba, że lubisz jeszcze przez tydzień wyciągać piasek z najgłębszych zakamarków swojego ciała. Nawet na kocyku, nie da się tego całkiem uniknąć.
Zostawmy więc takie piękne sceny filmowcom, a sami postarajmy się być bardziej realni.

  1. „Moja kobieta ma zawsze orgazm”.
Ha. Ha. Ha. Wybaczcie, poruszałam już ten temat, jednak nadal budził spory. Ja nie wątpię, że czasami może nawet ma. Jasne. Jednak ile razy słyszę kolegów opowiadających mi o tym, jak to ich dziewczyna się wije i ile razy dochodzi podczas jednej nocy (wierzę w to, że nie zmyślają, tylko serio wierzą, że tak jest), mówię im, że każdy mój były partner myślał to samo.
Niestety, kobiety udawały, udają i udawać będą, z pobudek najróżniejszych (jednak duma facetów chwalących się tym jest chyba tutaj dosyć znaczącym czynnikiem). Jeśli jesteś kobietą i dochodzisz za każdym razem ze swoich chłopakiem po pięć razy, nigdy nie udając, to z czystym sercem gratuluję, jednak dziwnym trafem osoby takie spotykam tylko w Internecie, najczęściej komentujące anonimowo.
Jest jeden sposób, żeby na jakieś 9 przypadków na 10 odróżnić udawany orgazm od prawdziwego (upewnił mnie w tym znajomy seksuolog), jednak nie będę wam psuć zabawy i zachowam go dla siebie. Pamiętajcie tylko, że zaciskanie mięśni kegla jest kierowane wolą i nie świadczy o tym, że wasza partnerka właśnie przemierza wszechświaty rozkoszy.
No i kochane panie, jedna ważna sprawa – chłopcy też udają, a wytrysk nie musi świadczyć o psychicznym orgazmie, miejcie to na uwadze.

  1. Kobieta, która miała wielu partnerów.
Chociaż wiele mitów na ten temat, mi chodzi o jeden konkretny. Panowie, pochwa rozciąga się do stosunku i wraca do stanu normalnego. Jej objętość nie zależy od ilości odbytych stosunków. Najnormalniej w świecie kurczy się i jest taka, jak wcześniej.
Tym bardziej, że kobiety, które miały kilku (a czasem nawet tylko jednego) stałych partnerów, bardzo często odbyły w życiu więcej stosunków niż te uprawiające seks okazjonalnie, sporadycznie, z różnymi osobami.
Poważnie, sugerujecie, że nasze waginy mają swój własny mózg albo jakikolwiek system rozpoznawania, sprawiający, że rozciągają się coraz mocniej z każdym kolejnym penisem, jednak trafiając na ciągle tego samego stwierdzają, że należy pozostać w stanie nienaruszonym?
To jeszcze wyjaśnijcie mi, jak mają się do tego wibratory?


Chwilowo tylko tyle, jednak zamiast się obrażać, doceńcie, że po 15 godzinach pracy, zamiast pójść spać jak normalny człowiek, stworzyłam specjalnie dla was notkę.
Bo, co tu ukrywać, stęskniłam się za wami.
Wesołych świąt i smacznego wielkanocnego śniadanka!


28 komentarzy:

  1. o wypraszam sobie! :))) o ile seks na plaży to rzeczywiście nie najlepsze, co ludzie wymyślili, o tyle całowanie się w deszczu jest zajebiste i koniec, i kropka! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. umówmy się, że to zależy od rodzaju deszczu :P

      Usuń
    2. no właśnie też chciałam pisać o tym deszczu... mi się tam podoba! :)

      Usuń
    3. jak już się trafi ktoś, kto podziela moją opinię - to nie ma bloga! :)))

      Usuń
  2. "Fetyszystą".
    Przepraszam, ale kłuje mnie w oczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, poprawione :) zmęczona pisałam, to się trafił błąd ;)

      Usuń
  3. Inna sprawa, że gdyby rozmiar naprawdę miał znaczenie, to już ewolucyjnie nie było by samców z małymi członkami (albo samic z małymi cyckami). Just a suggestion.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w kwestii rozmnażania znaczenia nie ma, jednak jeśli chodzi o przyjemność partnerki uwierz mi, liczy się ;)

      Usuń
    2. Wielkość biustu rzecz względna, w przeciwieństwie do długości penisa - więc proszę mi tu nie stawiać małych penisów i małych biustów na równi! ;) Idealna wielkość biustu - rzecz gustu.

      Usuń
  4. "Wyniki różnią się nieco w zależności od metodologii badania, wydaje się jednak, że długość ludzkiego penisa wynosi około 12,9-15,0 cm z 95-procentowym poziomem ufności " za ciocią wikipedią, ergo większość facetów nie powinna liczyć na "cuda". Zresztą słyszałem że bardziej obwód sie liczy, co prawda w takim wypadku tak czy siak lepiej mieć dłuższego. A Anonimowy ma racje, jeśli małe członki by nie sprawiały przyjemności to w toku ewolucji by zaniknęły bo posiadacze by nie byli wybierani przez partnerki. Proste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by miało sens gdyby kobiety wybierały partnerów pod względem długości penisa ;)

      Weźcie pod uwagę fakt, że większość kobiet nie ma przyjemności z samego stosunku, bardziej z pieszczot. Niestety, jakbyście sobie tego nie tłumaczyli, nie da się małym penisem dużo osiągnąć(chociaż wiedziałam, że panowie będą bronić tego mitu twardo)

      Usuń
    2. Ale kwestia jeszcze co rozumiemy przez "małego" penisa. Bo to co widzimy w porno i naszych głowach zaczyna się kodować jako "duży,ale normalny" w rzeczywistości aż takie normalne nie jest. 14-16 cm to według mnie rozmiar, średni, standardowy i najbliższy rzeczywistości i temu czym większość panów w naszej szerokości geograficznej dysponuje. i raczej wystarcza. Mi na pewno.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Ja co do kwestii rozmiaru mam takie zdanie, że rozmiar ma znaczenie tyle, ze nie jest to zależność wprostproporcjonalna i należy brać pod uwagę anatomie kobitki. Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że najbliższe memu sercu (chociaż lepiej brzmiałoby mej pochwie ;)) są wymiar średnie. Swego razu trafiłam na pokaźny okaz, przy okazji wybitnie uzdolniony językowo i ogólnie ;), podsumowując mój zachwyt był przeogromny... ale kiedy przeszliśmy do konkretów moją jedyną myślą było 'o masakroooo... jesteś niesamowity... ale... to za dużo dla mnie...'. Tym sposobem zatęskniłam, że średnimi rozmiarami i stwierdziłam, że to one są dla mnie stworzone ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się zgadzam, nie chodzi tez o to żeby penis był długości i grubości przedramienia właściciela, bo szyjka macicy jest mocno unerwiona i to bolesne uczucie.

      Usuń
  6. Uprzejmie dziękuję za Twój wysiłek p o15 godzinach pracy :) Doceniam :-) Wesołych i smacznych ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co do punktu 4 to u siebie na blogu też spotkałem taki egzemplarz. Z racji tego, że był ginekologiem, jest ze swoją żoną od wielu lat oraz był jej pierwszym to twierdzi, że jego żona ZAWSZE dochodzi (link do komentarza jest w mojej nazwie).

    Sam też nie zawsze dochodzę, na szczęście wybieram sobie kobiety, które nie robią z tego problemu. Kilka razy za nastolatka zdarzyło mi się udawać.

    Czasami, jak się za ukochaną osobą stęskni a ma się jej już nie zobaczyć przez długi czas, to po kilku razach danej nocy trudno (dla faceta) osiągnąć kolejny orgazm, mimo, że sam seks nadal sprawia dużą przyjemność.

    Osobiście nie narzekam na wielkość mego przyrodzenia, choć z kilkoma kobietami zdarzyło mi się, że miały male cipki, bo bolało je gdy na pieska do końca wkładałem. Dla faceta też nie jest to zbyt fajne, bo przecież im głębiej tym przyjemniej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat taka pozycja, kiedy praktycznie każdą kobietę zaboli głęboka penetracja, chyba że penis serio jest mikroskopijny.

      O męskim udawaniu dowiedziałam się niedawno i przyznam , że niesamowicie mnie ta kwestia ciekawi i z chęcią bym poznała więcej szczegółów ;) W końcu człowiek uczy się całe życie

      Usuń
    2. Dzięki za wytłumaczenie kwestii penetracji od tylu.

      Gdy miałem 16-18 lat związany bylem z dziewczyną starsza o 2 lata. Ona miała niesamowicie wysoki temperament (świetna rzecz dla napalonego nastolatka), ale czasami podchodziła do sprawy zbyt ambicjonalnie (że np. miałem mieć powiedzmy kilkanaście orgazmów gdy przyjeżdżałem do niej na sobotę/niedzielę. Ona sama była bardzo orgazmiczna i w czasie jednego stosunku (od gry wstępnej do afterplay) potrafila mieć kilka danych przeze mnie (oral, penetracja, masturbacja...) i potem jeszcze sobie z 2-3 na wlasną rękę, wiec myślała, że wszyscy tacy są. Dodaj do tego fakt, że ona była neurotyczką, a ja wtedy straszną dupą (i nie potrafilem postawić na swoim), to i ciśnienie na "wyniki" bylo. Bo jeśli nie, to czekal mnie wielogodzinny płacz (jej) i teksty, że jej nie podniecam, nie kocham itp..

      Po kilku wytryskach w obrębie stosunkowo krótkiego czasu (powiedzmy kilku godzin) płyn nasienny praktycznie nie ma żadnego koloru, ma wodnistą konsystencję, i jest go tyle co kot napłakał więc nawet gdy "mialem" orgazm w niej, nie mogła stwierdzić prawdy. A po tym... Poorgazmowa zadyszka i... "kochanie, było niesamowicie" :D

      Dziś takie coś jest nie do pomyślenia, ale do tego to facet musi dorosnąć i odpowiednią selekcję dotyczącą tego, kogo do lóżka czy na pralkę sprasza...

      Usuń
  8. Czytałem gdzieś , że penis nie ma dużego znaczenia (wiadomo, że ma) bo najwięcej (znaczną) przyjemności kobieta odczuwa przy hm. nie znam się na terminologi, ale przy wejściu, ponieważ tam zachodzi największy kontakt. Akurat co do wielkości to najważniejsze bay nie był hiper mały, ani hiper wielki bo jak każdy chyba wie (mam nadzieje) najwięcej przyjemności jest w psychice.

    PS. Jestem zawiedziony, że niemal cała notka jest o facetach, a nic nie ma o kobitkach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawi mnie jedna rzecz
    "że jeśli jesteś facetem i Twoja duma mieści się w przedziale poniżej 15-16cm"
    http://en.wikipedia.org/wiki/Human_penis_size#Erect_length
    Badania pokazują 12.9cm (USA,1996), 13.6cm (Żydzi Europejscy, 2000), 13cm (Włochy, 2001), 14-16cm (świat,2007).
    Według tego co napisałaś - przynajmniej połowa facetów powinno swojego penisa zawiesić na kołku (jakkolwiek dziwnie to nie brzmi) i zacząć układać kostki rubika, albo zacząć grać na gitarze.
    Słabo jestem skłonny w to uwierzyć. Może jakieś sprostowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuły punkt? ;) ciekawe, że tylko faceci tutaj się wykłócają. Co tego, że taka jest średnia? Ja mówię o tym, co sprawia przyjemność, a nie o tym, co najczęściej można znaleźć w męskich majtkach

      Usuń
    2. Akurat nie czuły punkt - moim czułym punktem nie jest rozmiar, lecz kształt, tzn. wygięcie członka lekko w dół - około 20-30 stopni.
      Jakieś rady nt. pozycji? :)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  10. Przepraszam za odświeżenie ponad rocznego wątku, chciałbym jednak zabrać głos w tej sprawie. Przyznam jednak, że nie przejrzałem wcześniejszych komentarzy, wiec coś może się powtarzać.

    Treść artykułu jest w zasadzie słuszna słuszna, jednak należało dla uczciwości zaznaczyć, że pisze go Pani ze swojego punktu widzenia.
    Bo ja na przykład znam dziewczynę, o której wiem, że generalnie boi się penisów zbyt dużych, obcowanie z takimi sprawia jej ból i nie jest dla niej przyjemne - i ona z kolei twierdzi, że kult wielkiego penisa jest tworem branży porno i poza tym nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości, bo kobiety w ogóle wolą małe członki.
    I ot, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To samo jest - dla mężczyzn - z wielkością piersi u kobiet. Gdyby jakiś mężczyzna napisał tendencyjny artykuł mówiący, że wielkość piersi poniżej danej miseczki to już nie piersi a pryszcze, w komentarzach pojawiłaby się podobna ilość komentarzy pisanych przez dotknięte i oburzone kobiety.
    To potwierdza tezę, że wygląd się liczy, ale nie ma ustalonego archetypu piękna - czy też raczej - nie każdy się z nim utożsamia. Wiem, że to banał, ale także i fakt: każdemu podoba się coś innego.

    I jeszcze co do punktu 1.: kobiety czasami mogłyby sobie przypomnieć, że przyjemność zależy także od nich, a nie tylko od starania mężczyzny. Mówiąc krótko - przyjemniej będzie, jeśli nie położy się taka jak kłoda, nie uniesie nóg i nie uzna, że ona już wszystko w tej kwestii zrobiła.

    I znowu: co do punktu 3. To tylko Pani prywatne zdanie, a tekst jest napisany w formie niemalże poradnika objawiającego prawdę. ;) Znam masę dziewczyn, które przy takim poziomie romantyzmu po prostu się rozpływają.

    Pozdrawiam! Blog wydaje się być ciekawy - być może jeszcze tu wrócę, jeśli sobie o nim przypomnę.

    OdpowiedzUsuń
  11. zakompleksiona babo, to że Tobie sprawia przyjemność powyżej 15-16 cm to nie znaczy, że innym kobietom musi być tak jak Tobie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ja mam kompleksy, tylko faceci, którzy się burzą na prawdę o małych penisach ;) jeszcze żadna kobieta nie zaprotestowała

      Usuń

Żeby Twój komentarz przeszedł przez moderację, musisz przestrzegać dwóch zasad:
- jeśli się ze mną nie zgadzasz, albo chcesz cokolwiek skrytykować, to po pierwsze, nie możesz być anonimowy, a po drugie - musisz mieć argumenty (i to sensowne)
- komentarzy z jakąkolwiek autoreklamą nie zatwierdzam. Jak Twój blog jest do tyłka i nikt go nie czyta, to nie mój problem. Tu się nie wybijesz.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.