Co tam w blogosferze piszczy

Zainteresowałam się ostatnio polską blogosferą. Zaczęłam przeglądać, co tam się dzieje, kogo można poczytać. Okazuje się, że poza mną, jeszcze parę innych osób lubi się powymądrzać, powrzucać zdjęcia i zostawić w internetach coś po sobie dla potomnych. Bo zawsze łatwiej, niż gdzieś na papierze. No i kogo tu możemy znaleźć?


Blogerki i blogerzy modowi.

Ubierasz jakieś ciuszki, starasz się wyglądać albo jak najmodniej, albo jak najdziwniej. Cyk cyk kilka foteczek, opis co gdzie kupione i mamy blog modowy. Super, jeśli do tego jesteś gruba (co teraz się określa przyjemnym słowem „curvy“). Grubaski modowe zawsze mają pełno wspierających je fanek.
Lubię takie blogi pooglądać, zwłaszcza jeśli mają dobrej jakości zdjęcia. Głównie dlatego, że sama nie umiem się ubierać i spędzam całe dnie w bluzie z ciasteczkowym potworem podkradzionej ze sklepu z ciuszkami dla dzieci mojej mamy (swoją drogą, ciekawe, że z moim brzuchem mieszczę się w dziecięce rzeczy) i dresach Grześka. Na wielkie wyjścia do Biedronki ubieram legginsy. Podziwiam ludzi, którzy wiedzą, co do czego pasuje. 


Blogerki i blogerzy kulinarni.

No to mamy chlebek tostowy. Cyk foto. Mamy serek. Cyk foto. Kładziemy serek na chlebek. Cyk foto. Mamy też toster. Do tostera wsadzamy chlebek z serkiem, cykamy kolejne zdjęcie, a na zakończenie apetycznie wyglądające foto rezultatu, podchodzące pod food porn. Jestem psychiczną masochistką i uwielbiam przeglądać takie blogi będąc na diecie (a poza czasem obecnym, kiedy to wpieprzam wszystko jak odkurzacz, to zawsze jestem na diecie i liczę kalorie). Znalazłam na takich blogach dużo fajnych przepisów (na przykład na kurczaka w szynce parmeńskiej z pesto i groszkiem). Super sprawa.



Blogerki kosmetyczne.

Blogerzy też pewnie tacy są, ale wolę sobie tego nawet nie wyobrażać. Kupujesz szampon, myjesz nim włosy i oznajmiasz całemu światu, że są czyste. Dodatkowo opisujesz zapachy wszystkiego i jak najczęsciej wrzucasz takie zdjęcia:



Nie zaglądam na takie zbyt często, bo wszystkie pieniądze wydajemy na książki i ciążowe zachcianki, a pomalować, to ja umiem pokój, a nie siebie. Paznokcie obgryzam.


Blogi z recenzjami.

Przeczytałem Bilbię. Była o Jezusie. Nie polecam, 2/10.  Coś dla osób, które uważają, że fajniej jest pisać u siebie niż na Lubimy Czytać albo Filmwebie. No i kolorki można swoje poustawiać na stronie.
Nigdy nie czytam recenzji, bo gust mam swój i sama muszę wszystko sprawdzić. Nawet „Zmierzch“ sama przeczytałam zanim skrytykowałam. Inna sprawa, że często jak film czy książka są słabe, to odkładam po kwadransie. Kochani, szkoda życia na złe książki, bo na świecie jest tyle dobrych, że i tak nie starczy nam czasu na przeczytania wszystkich.
Poza tym mam gdzieś, co kto myśli o jakiejś płycie. Zbyt szybko się nudzę, jeśli temat nie dotyczy mnie.


Blogi parentingowe.

Chociaż kiedyś przewracałam oczami, jak kolejne mamuśki wrzucały w internety zdjęcia swoich dzieciaczków albo wnętrza macicy, to teraz (jak łatwo zauważyć) stałam się jedną z nich. W przyszłych rodzicach budzi się dziwny instynkt, który nakazuje pokazywać innym swoje dziecko, wszystko co jego dotyczy i opowiadać historie z nim związane. Nie wiem czemu tak jest, pokusy nie da się zwalczyć, więc mogę tylko powiedzieć - dajcie się nam nacieszyć, chociaż dla was to równie interesujące, jak dla nas kolejne zdjęcie waszego śpiącego kota.


Blogi odchudzania.

Wspierające się grubaski, albo wojujące lady fitness. Jestem złym człowiekiem i lubię czytać, jak to ciulowo być grubym (z tego samego powodu oglądałam Fat Killers obżerając się lodami). 


Blogi satyryczne, opiniotwórcze i inne mądrale.

W tym ja. Krytykujemy, co się da, wymądrzamy się i w ogóle uważamy za lepszych od innych. A nasza racja jest najprawdziwsza. I każdy, kto ośmieli się sprzeciwić zostaje zmieszany przez nas z błotem i zasypany morzem argumentów potwierdzających nasze tezy. Mam tę przewagę, że głównie takie blogi piszą faceci, a ja mam cycki. 
Tak naprawdę odczuwamy seksualne pobudzenie czytając wojny w komentarzach (na przykład kiedy napisałam, że małe penisy są lipne, a „rozmiar nie ma znaczenia“ to tylko pocieszenie). Nudno by bez nas było.

PODPIS

8 komentarzy:

  1. Yyy ja się w ogóle nie klasyfikuję w takim razie. Zrobiła mi się aż gula w gardle z tego powodu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym miała każdy blog wymienić i przypisać do jakiejś kategorii, to by mi życia nie starczyło ;)

      Usuń
    2. Edit: aż sprawdziłam bloga. Lądujesz w ostatniej kategorii, wśród mądralińskich i satyrycznych. Nie było trudno przypasować, serio.

      Usuń
  2. ja to się chyba w żadną kategorię nie łapię. albo w każdą. ciężko stwierdzić. coś to chciałam jeszcze, ale zdążyłam zapomnieć. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. no i nie wiem gdzie sie zaszufladkować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja słyszałam, że rozmiar nie ma znaczenia, liczy się tylko długość i grubość ;P Ale co miałam napisać... Aha - trafne podsumowanie blogosfery, zgadzam się w 100%. Całe szczęście, ze każdy może czytać tylko to, co lubi :)

    OdpowiedzUsuń

Żeby Twój komentarz przeszedł przez moderację, musisz przestrzegać dwóch zasad:
- jeśli się ze mną nie zgadzasz, albo chcesz cokolwiek skrytykować, to po pierwsze, nie możesz być anonimowy, a po drugie - musisz mieć argumenty (i to sensowne)
- komentarzy z jakąkolwiek autoreklamą nie zatwierdzam. Jak Twój blog jest do tyłka i nikt go nie czyta, to nie mój problem. Tu się nie wybijesz.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.